wtorek, 22 października 2013

Ubud - Monkey Forest - Kuta (Bali) 23.10

Dzis z rana przywitala nas ulewa, ktora trwala zaledwie kilkanascie minut.  Kawka na tarasie juz byla gotowa, sniadanko sie szykowalo, a wlascicielka w odswietnym stroju biegala po calej posiadlosci z kadzidlami i ofiarami. W powietrzu unosil sie przyjemny zapach. Dzisiaj ostatni dzien  na Bali wieczacy zakonczenie 10cio dniowej celebracji  Galungan czyli Kuningan. To swieto w ktorym duchy zmarlych schodza na ziemie bawic sie z mieszkancami. Przez ostatnie kilka dni mieszkancy Bali przystrajali dlugie bambusowe kije, ktore ozdabiaja wszystkie ulice. Od naszego przyjazdu w swiatyniach trwaly uroczyste ceremonie. Wszyscy chodza odswietnie ubrani w kolorowe stroje. Az milo popatrzec. Mielismy duzo szczescia ze akurat trafilismy na to swieto. Wedlug balijskiego kalendarza wystepuje ono co 210 dni. Wszedzie pelno oltarzykow z kadzidlami: przed domami, przed sklepami i w sklepach. Po sniadaniu wybralismy sie na skuterach do Monkey Forest. Potem ostatnie zakupy w tutejszym markecie i ostatnia przejazdzka po miescie. O 11tej zaczelismy sie pakowac a o 12:30 mamy zamowiony autobus do Kuta. Po drodze na autobus spotkalismy "kolendnikow" ze smokiem, ktorzy grali  od domu do domu zbierajac fundusze. Zarezerwowalismy hotel Kuta Sari House w samym sercu miasta. W Kuta bylismy okolo 13tej. Temperatura przynajmniej 40 stopni, a my spacerkiem z pplecakami do hotelu na piechote. Na szczescie nie zabladzilismy. Mieszkamy blisko plazy i centrum. Mnostwo turystow i roznych ofert. Wyszedlem doslownie na 15 min na samotny spacer po miescie, a juz po drodze zaoferowano mi magiczne grzybki i inny masaz:) to zupelnie inne miasto od odwiedzanych przez nas wczesniej miejscowosci. Mnostwo tu turystow glownie z Australii i US, plaza roi sie od surferow. Kazdy szuka schronienia przed sloncem w cieniu pod palma, drzewem lub w sklepach i w restauracjach. My po 10 min przejciu schronilismy sie w restauracji Gabah Restaurant & Bar. Swiezutkie kalmary byly przepyszne. Wieczoerm jeszcze jeden spacer, tym razem wymiana walut i jedno piwko. Na plazy udalo nam sie zaliczyc impreze zorganizowana  dla APEC. Chyba zaczynamy przypominac amerykanskich turystow, przynajmniej tak twierdziła jedna amerykanka, ktora chciala zamienic kilka slow z kims ze swojego kraju. Jutro o 8:40 mamy samolot do Labuan Bajo skad bierzemy lodz i plyniemy na malutka odcieta od cywilizacji wysepke Kanawa Island. Wysepka bardzo mala ale pod woda skrywa bogactwo natury.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz