czwartek, 10 października 2013

Garut Cipanas - wulkan Papandayan - Garut Cipanas (Jawa Zachodnia) 11.10.

Dzisiaj wlasciwie nie spalismy. O 3 rano zapukal do nas organizator wycieczki i powiedzial ze samochod i kierowca juz czekaja. O 3:30 wyjechalismy pod jeden z najbardziej aktywnych wulkanów Jawy Zachodniej Papandayan. Na miejscu bylismy o 5tej i z miejsca zaopatrzeni w czołówki zaczęliśmy wspinać sie na szczyt, z ktorego podziwialismy wschod slonca na tle najwyzszej gory w okolicy Cikuraya. Temperatura powietrza tylko 10 stopni, ale nie ma co sie dziwic jak bylismy na ponad 2000 m.n.p.m.  Jak to bywa w sportach ekstremalnych nie obylo sie bez drobnego incydentu na szczescie skonczylo sie tylko na otarciach, na  ktore przewodnik zaaplikowal dobrodziejstwa z okolicznych wulkanow: krysztalki siarki i rozpuszczona w wodzie magme. Bol minal z miejsca:) Sciany krateru sa bardzo zdradliwe, skaly ,nawet duze, sa bardzo niestabilne.  Nastepnie wybralismy sie na syczace  kratery, które buchaly potężnymi obłokami bialego dymu. Widoki byly przepiekne, zapachy wrecz przeciwnie, a dzwięki industrialne. Szczegolnie podobały się nam żółte kryształy siarki w okolicach otworów, z ktorch pod ciśnieniem wylatywaly gorące gazy. Nieopodal płynęły gorace strumienie z wodą o temperaturze 150 stopni celsjusza. Mimo surowych zakazów przewodnik na szczescie pozwolil nam wejsc bardzo blisko tych wszystkich interesujacych zjawisk, przez co caly trekking wydluzyl sie niemal dwukrotnie, ale widoki byly tego warte. Wracajac zatrzymalismy sie przy malowniczych tarasach utworzonych przez pola ryzowe. Po powrocie do hotelu wybralismy sie na wypoczynek na basen w pobliskim Hot Spring Resort zasilany goraca woda z gory Guntur, co dalo ukojenie naszym zmeczonym wspinaczką mięśniom. Tam zamowilismy pyszny obiadek z owocow morza i makaronu. Do pelni szczescia wystarczyl drink ze swiezutkigo melona. Po basenie wrocilismy do hotelu przygotowac sie do wyjazdu. A nastepnie ponownie na basen. Za drugim razem basen byl pelny, a my stalismy sie celebrytami. Gdy weszlusmy do basenu w jednej chwili zrobilo sie pusto. Lokalni indonezyjczycy szybko zajeli wygodnie miejsca wokół basenu i z ukrycia robili nam zdjecia tabletami i komorkami i z usmiechem na ustach. No coz pewnie sialismy zgorszenie w strojach kapielowych:). po zakonczonej sesji fotograficznej rozpoczal sie etap "show off". Panowie popisywali sie umiejetnosciami plywackimi, panie natomiast popisowo się topiły. Piekny spektakl:) co do stylu ubierania sie na basenie, panie do 40tki preferuja pelne obcisle okrycie w rodzaju pianki do nurkowania. Starsze nieco luzniejsze. Basen jest takze jedynym miejscem, gdzie wierzace w Allaha kobiety nie nosza burek. Po basenie wpadlismy jeszcze do informacji turystycznej zarezerwować pociag na kolejny dzień, ale okazalo sie po pierwsze ze pociagi nie jezdza z pobliskigo Garut a dwa wszystkie bilety zostaly wykupione. Jako plan awaryjny wybralismy komunikacje autobusowa.  Autobus z terminalu  Tasikmalaya ma odjechac jutro o 7mej, wiec musimy wstac kolo 3iej i dwoma innymi autobusami dojechac do terminalu. To budzi w nas pewna niechec wywolana brakiem 100% wplywu na kontrole sytuacji. Szczesliwie pan z punktu informacyjnego proponuje nam swoj woz i swojego kierowce i za okolo 2 krotnie wyzsza oplate mitygujemy obawy do zera. Noc znowu bedzie krotka i to bardzo. Za oknami koncert w rytmie latino trzesie scianami hotelu do 1szej w nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz