Pobudka o 9tej. Juz z rana odwiedzil nas przewodnik. Wpadl na pomysl, aby podpiac sie i podrozowac dalej z nami oczywiscie na nasz koszt, ale grzecznie mu podziekowalismy. Zgodnie z planem ruszylismy lokalnym autobusem z Cipanas do Garut Cipanas. Nazwy wielu miejscowosci na Jawie zaczynaja sie od "Ci", co w jezyku indonezyjskim oznacza wode. "Panas" oznacza goracy. Oznacza to po prostu ze w poblizu miejscowosci o takiej nazwie znajduje sie strumien z goraca woda podgrzewana przez wulkan. W ten sposob mozna poznac jakie atrakcje kryja sie w danej miejscowosci. Autobus spoznil sie 45 min, ale cieszylismy sie ze przyjechal. Podroz zapewnila nam duzo rozrywki i niesamowitych wrazen. Zaczelo sie od pogoni za autobusem i wskakiwania w biegu po wrzuceniu bagazu do bagaznika. Nastepnie balansowanie i przepychanie sie waskim korytarzem w szarpiacym autobusie z siatkami w obu rekach. Potem gdy juz udalo sie zajac miejsca rozpoczela sie wlasciwa podroz kulturalna. Pelen podziwu jestem ze wszystko sie zmiescilo w tak malej przestrzeni. Milelismy na przemian koncert i targowisko. Kupic mozna bylo sosy, wode, herbate, orzechy, melony, ciastka, do tego wysluchalismy 5 roznych koncertow wykonanych przez 4 roznych muzykow i jeden zespol, a za oknami piekne widoki na pola ryzowe, plantacje pslmowe i gory. No i dobra wiadomosc dla palaczy, mozna palic bez zadnych konsekwencji. My rowniez bylismy atrakcja dla wsxystkich w autobusie. Raz ze biali, dwa ze na pewno bogaci. Zostalismy mecenasami sztuki wspierajac lokalnych muzykow, dzieki czemu moglismy liczyc na wsparcie wspolpasazerow. Wysielismy w Garut i zaczelismy szukac busa (tu nazywa sie angkor) do Cipanas. Nikt nie znal angielskiego, ale jezykiem migowym dogadalismy sie i znalezlismy busa ktorego kierowca obiecal ze zawiezie nas do Cipanas. W trakcie jazdy zaczęliśmy negocjowac cene. Negocjacje skonczyly sie tym ze kierowca wyrzucil nas z busa gdzies po srodku drogi. Na szczescie udalo nam sie zlapac kolejna i bez problemu dojechalismy do celu za odpowiednią cene. Na miejscu w Cipanas otrzymalismy niezliczona liczbe ofert ze wszystkich miejscowych hoteli. Wybralismy jeden czysciutki i niedrogi, potem szybki prysznic i poszlismy szukac przewodnika na nocny trekking na wulkan Papandayan. W punkcie turystycznym spotkalismy sie z kims kto zna przewodnika wynegocjowalismy dobra cene i wyruszamy jutro o 3 rano na nocny trekking. W programie m.in. wschod slonca na szczycie wulkanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz